Zostałem dobrze wychowany. Moi rodzicie nauczyli mnie być grzecznym i dobrym. W sumie to chyba mam dobre serce. I w tym tkwił mój największy problem.
Zawsze wierzyłem, że nie należy krzywdzić ludzi. Należy być odpowiedzialny człowiekiem. Być dobrym, troszczyć się, żeby przypadkiem ich nie urazić. Brać odpowiedzialność za swoje czyny.
Czy wiesz, do czego to doprowadziło? Do sytuacji, gdy bałem się cokolwiek powiedzieć, co mogłoby skrzywdzić kobietę. Starałem się przede wszystkim stawiać nacisk na jej szczęście i zadowolenie. Nie potrafiłem żądać, wymagać i oczekiwać w jakiejkolwiek relacji. Mało tego. Jak mnie jakiś facet solidnie wkurwiał, nie potrafiłem powiedzieć mu, żeby spierdalał, zasrany skurwysyn i próbował dowartościować się w inny sposób, np. zostając królem obciągania na wylotówce z miasta. Szmaciarz pierdolony… 😉 Co zmieniło moje podejście?
[post-login]
No i doszedłem do dość ciekawego wniosku. Było to już jakiś czas temu, kiedy w moim umyśle doszło do sporego przełamania pewnego sposobu myślenia.Przestałem brać odpowiedzialność za innych ludzi.
Zrozum, że nie odpowiadasz za innych ludzi.
Naprawdę.
Odpowiadasz za swoje czyny w stosunku do nich,
ale nie za nich.
Zauważ, że nasze społeczeństwo non-stop wkleja nam przeróżne przekonania na temat naszej odpowiedzialności. Jednym z nich jest takie, że altruizm jest dobry, egoizm jest zły.
Zaraz, zaraz, to znaczy, że mam dbać przede wszystkim o innych? Czyli, że mam nadstawić ten drugi policzek?
Jestem zdania, że to trochę tak jak z bogatymi ludźmi. Dzięki swojej „chciwości” 😉 udało im się zbudować firmy, które zatrudniają tysiące ludzi, a setkom tysięcy dają coś, czego potrzebują.
Jestem fanem produktów Apple. Nie cierpię Microsoftu i Windowsa. Ale Bill Gates jest świetnym przykładem. Facet będąc „chciwym” zgromadzić większość rynku systemów operacyjnych w swoich rękach. Owszem, dzięki jego zabiegom w kierunku zdobycia całego rynku padło mnóstwo firm, ale także dzięki niemu komputer osobisty wszedł pod strzechy. Bez tego najprawdopodobniej komputery i informatyka wyglądałyby kompletnie inaczej.
Dajmy tutaj dwa przykłady.
Otóż wyobraź sobie, że jesteś pełnym altruistą. Zakochuje się w Tobie dziewczyna, która Cię nie do końca pociąga. Coś w niej jest nie tak. Co do charakteru, jest osobą, której jest wiecznie ciężko w życiu i ma swojego rodzaju depresję.
Twój altruizm musiałby sprawić, że nie odrzucisz jej. Szczególnie, jeśli masz niskie poczucie własnej wartości i zdajesz sobie sprawę, że lepszy wróbel w garści, niż kanarek na dachu. Zaczynasz więc angażować się w związek, na początku jej uwaga i oddanie strasznie Ci się podoba. Ale w pewnym momencie, gdy po raz 56 tego samego dnia puszcza Ci sygnał (true story :/), zaczynasz się zastanawiać, jaki to ma sens. Sytuacja, w której starałeś się być w związku „dla niej”, chciałeś jej pomóc, czy cokolwiek robiłeś altruistycznego dla niej stała się sytuacją, która Cię szczerze wkurwia. No i tutaj pojawia się problem. Ona się zaangażowała, bo oto ktoś zwrócił na nią uwagę i starał się dać jej to, czego potrzebowała. Ty masz już dość tej pętli dookoła szyi. Zatem decydujesz się to skończyć. Bez względu na to wszystko, ona cierpi jeszcze po stokroć bardziej. Może nawet na poczucie winy, że to wszystko przez nią, i że „czegokolwiek się nie tknie zawsze spierdoli i jest do niczego”.
Gdybyś wykazał się choć odrobiną egoizmu, myślał w tym kontekście „czy warto inwestować energię i wysiłek w coś takiego?”, uzyskałbyś szybko jasną odpowiedź. Naprawdę egoizm jest istotną częścią związku. Dbanie o swój interes.
Przykład drugi, pozytywniejszy.
Poznajesz dziewczynę. Podoba Ci się! Myślisz sobie, co by tu zrobić, aby ją bzyknąć, czy być z nią w dłuższej relacji. Wiesz, że to zaspokoi Twoje potrzeby i da Ci dużo radość. Patrzysz na jej słodką pupcię i smakowite cycuszki. Mrrrrr… Masz sporą motywację, aby ją zdobyć. Ona też na Ciebie leci, bo czuje, że masz bajerę. Ostatecznie lądujecie w łóżku. Seks jest niezwykły, bo masz dokładnie to, czego chciałeś. Spotykacie się często, ponieważ sprawia Wam przyjemność wzajemne dyskutowanie na przeróżne tematy, które zawsze kończy się jednym. Zdarzają się czasem sytuacje trudne, ale jako zdroworozsądkowi egoiści wolicie od razu postawić sprawę jasno. „Mi się to nie podoba. Nie rób tak więcej.”
Dostrzegasz różnicę?
Mam zatem dla Ciebie pięć wskazówek, które znacznie ułatwią Ci budowanie i utrzymywanie relacji z każdym praktycznie.
1. Bądź zdrowym egoistą. Jest różnica między patologicznym egoizmem, a zdrowym egoizmem. Patologiczny egoizm jest kompletnie pozbawiany zasad i reguł. Jedyna, która mu przyświeca, to szybkie i krótkotrwałe zaspokojenie własnych potrzeb. Strategia niezdrowa zarówno dla egoisty jak i jego otoczenia. 😉 Zdrowy egoizm natomiast to sytuacja, w której np. doskonale wiesz, czego pragniesz i dążysz do realizacji tych potrzeb. Tak jest skonstruowany świat. Rozumiesz, że jeśli będziesz nieszczęśliwy w związku z kobietą, to i tak na dłuższą metę to nie przyniesie żadnych pozytywnych rezultatów. Nie wspominając już, że myślenie za kogoś innego i na siłę dbanie o jego interesy jest jednym z głupszych pomysłów, jakie mają miejsce. Wystarczy pomyśleć o rosnącej ilości napaści na konwoje z żywnością w Afryce, czy też o chwalebnym „wprowadzaniu demokracji” na siłę w krajach, gdzie ludzie tego nie chcą.
2. Pomożesz innym tylko wtedy, gdy będą sami tego chcieli. Koniec kropka. Czy nie słyszałeś nigdy, ze przymusowa terapia alkoholików lub narkomanów nie przynosi prawie żadnych rezultatów? Nie słyszałeś, że ludzie mają tendencje do oporowania przeciwko zmianom na siłę? Człowieka nie da się zmienić. Poza tym, albo wchodząc w związek kogoś akceptujesz takim, jakim jest, albo znajdujesz się w patologicznej relacji.
3. Nie da się być kochankiem i terapeutą. Stara prawda. Powody są dwa. Po pierwsze, Twoje emocjonalne zaangażowanie. Nie będziesz potrafił spojrzeć na waszą relację bez emocji, które odczuwasz w stosunku do niej. Po drugie, będąc partnerem, nie masz autorytetu. A przynajmniej nie masz takiego autorytetu, jaki ma licencjonowany terapeuta starszy od pacjenta o parę ładnych lat. Wchodząc w związek i intymną relację tracisz go, bo dzielisz się swoimi problemami, smutkami, czy też przykrymi historiami z przeszłości.
4. Szanuj siebie, swój czas i energię. Poważnie. Masz ograniczoną ilość czasu i energii. Zadaj sobie pytanie, czy chcesz go marnować na toksyczną relację, która może, jak ją zachęcisz do terapii, po paru latach będzie normalniejsza. Może wreszcie przestanie obciążać Cię swoimi problemami i smutkami. Może wreszcie będzie Cię pozytywnie wspierać w dążeniu do celów, zamiast wiecznie wymagać głaskania po główce i uwagi
5. Dawaj z siebie tylko tyle, ile sam dostajesz. No bez przesady. Jeśli jesteś jedyną stroną, która się stara w związku, Ty zawsze jesteś na jej skinienie, zawsze chcesz dla niej jak najlepiej, oglądacie film, który ona chce, to zamieniasz się w nic innego jak emocjonalną dziwkę. Ona Ci płaci seksem, świadomości, że jesteś z fajną laską, podziwem, jaki budzisz będąc z taką kobietą, a dostaje od Ciebie dokładnie to wszystko, czego tylko ona chce.
Podsumowując, bądź zdrowym egoistą. Tak, nie wahaj się dbać o swoje interesy. W końcu to o nie najbardziej zadbasz. Powiedz, czy politycy Cię nie wkurzają? Oni zawsze wiedzą, co jest dla nas lepsze. Dlatego dbaj o to, aby Tobie było dobrze. Oczywiście rób to w taki sposób, aby inni nie musieli cierpieć.
Pozdrawiam ciepło,
Merlin